Moje dwudzieste urodziny uczciliśmy imprezą, wspólną z moją najlepszą przyjaciółką, mającą urodziny ok. 2 tygodnie wcześniej. Zaprosiłyśmy wspaniałe osoby, wybrałyśmy dobry lokal. Parę osób nie mogło być, a inni przyjeżdżali do Łodzi z wsi pod nią albo z Warszawy. Chciało przyjść więcej osób niż my zaprosiłyśmy, mój kolega chciał być obecny, a mu nie pozwoliłom, bo rzucił transfobiczny komentarz, gdy usłyszał, że większość osób zaproszonych to transy i inne osoby LGBT+.
Dostałom świetną książkę Daniela Cohna-Bendita, koleżanka mi stawiała napoje, bo nie miała dla mnie prezentu, z przyjaciółką mimo trudności zdobyłyśmy dwa wegańskie torty. Jej był bananowo-jagodowo-czekoladowy, a mój truskawkowo-czekoladowy. Oba były pięknie zrobione, mój miał na górze taką ładną i smaczną warstwę truskawek. Spróbowałom po kawałku obu z nich. A potem poszłom do toalety i włożyłom dwa palce do ust, sięgając aż do gardła.